sobota, 31 października 2015

118. Słodki Kubek FRUGO kisiel na zimno z żelkami od GELLWE


Lubię kisiele :) Choć nie zawsze jest mi z nimi po drodze... Szczególnie jeśli mam je recenzować; zanim zdążę zdjęcia porobić, zaraz mi wystygają i się niepotrzebnie nakręcam. Choć mam pełno recenzji wszelakich kisieli na kompie, nie umiem zmotywować się do ich uporządkowania :D Jedyne co pobija ich kolekcje, to ta z waflami ryżowymi i płatkami śniadaniowymi. Co do wafli ryżowych oficjalnie mogę się pochwalić, że w Polsce nie ma takich, których nie jadłam :D ( nawet te no-name z sieciówek). Ale mam niezły powód do dumy co? :) ( Te z Polskich Młynów te już jadłam ). Ale nie o nich miałam pisać, choć znając życie i będąc szczera, nigdy nie wstawię ich recenzji xDD 
Jak gotuję sobie kisiel- to pół litra naraz z całej torebki. Ale i te szybkie z kubka dają radę :) Jak zobaczyłam te figlarne dziwolągi w sklepie wiedziałam, że muszą być moje... Widziałam co prawda ich niezbyt pozytywną recenzję na tym blogu ^^ Ale uznałam.... Eee taka oryginalność, nie może być zła... ( za zimno, z żelkami, o smaku Frugo). Gdybym miała chociaż męską intuicję... A tu i nawet jej brak, nie wspominając o kobiecej :) Za głupotę się płaci... Ale przynajmniej może innych ostrzegę... Lecz przed czym? Zapraszam :D

Kuszą? ... Nie dziwi to nikogo: wcale nie potrzeba do nich wrzątku... mają żelasy, są kolorowe...Wydają się być idealne... Choć jadłam już na ciepło te o smaku popularnych napojów ( i niezbyt dobrze je wspominam), uznałam, że pewnie coś ze mną prędzej było nie tak, niż z samymi deserkami... ... ... Powinnam jednak chyba nauczyć się bardziej ufać samej sobie ( pomimo nawet braku tej intuicji :) Ale koniec pierdzielenia, do recenzji! 

Dostępne były dwa warianty: zielony i pomarańczowy

Jutro jedno z niewielu Świąt w roku, które wprowadzają niesamowity klimat w roku. Proszę Was by Ci, którzy mają możliwość odwiedzili groby swoich najbliższych i poświęcili refleksję nad najmilszymi wspomnieniami na temat tych osób :)

Na rozśmieszenie opowiem Wam pewną anegdotę w mojej rodzinie :D Ale Ciii... bo jak ciocia by się dowiedziała, że to rozpowiadam to nie byłoby mi tak do śmiechu xDD Jak byłam mała i wracaliśmy z rodzinką z ,,skądś" to ciocia na widok rozświetlonego w nocy cmentarza od zapalonych zniczy krzyknęła: -O Boziu patrzcie, patrzcie! Jak pięknie oświetlona restauracja... Reakcji pasażerów możecie się domyślać. Na obronę dodam jedynie, że ciocia jest postrzeloną blondynką :D


Wygląd kontra rzeczywistość


Wrażenia smakowe:

A co tam, dla was nawet suchy proszek zrecenzuje :D Mąka kiślowa zielonego wariantu pachnie sztucznie, proszkowo ( noo... Europe odkryłam xD), cytrusowo i tropikalnie... No trochę cierpko... Natomiast pomarańczowy daje mocniej po nosie, bardziej słodko-kwaśno, skórką jakby cytrusową, proszkowo, oraz podobnie jak tropikalna czy egzotyczna guma do żucia xD

Dla mnie te kiśle były czymś mega zaskakującym... i nie mieszczącym się w głowie bo... na zimno?! Bez wrzątku?! Ba byłam zachwycona nawet tą wizją co już wytłumaczyłam we wstępie. A te innowacyjne żelki jako dodatek!? To jeden z wielu smaków mojego dzieciństwa! Byłam zachwycona... do czasu xDD

Tradycyjne zwykłe kiśle Frugo na ciepło średnio mi smakowały i bardzo przeszkadzała mi w nich charakterystyczna goryczka i chemiczność... Ale na zimno to przecież co innego, co nie? Nie? Kurde... znowu się łudze :D
Zielony
Na wstępie po przygotowaniu kiślu według instrukcji w kubeczku nr. 1 zastałam radioaktywny zielony kolor xD ( siny, ale jednocześnie całkiem żywy :D) może koloru jabłuszkowych wyrobów... czy miętówek albo morskich glonów :) Kisiel miał połysk, ale taki matowy... Mało apetyczny, a jeszcze do tego te pomarańczowe żelki taplające się w tej zieleni... Naprawdę coś niezapomnianego! :D  Przezroczystawe, o niezidentyfikowanym kształcie prostokątnym, z wybrzuszeniami ( może kształt butelki, a może zgniecionych miśków). Konsystencja bardzo gęsta, ale nie gładka... Prędzej przypomina gęsty mus niż typowy kisiel: ciągnie się, nie jest za bardzo płynny... Raczej jak porządny ostygnięty i ugotowany z mniejszej ilości płynów deserek ( i to bardzo gesty). Pachnie sztucznawie proszkowo ( nie zniwelowało tego nawet dodanie płynów, jak w przypadku innych kiślów), gorzkawo, cierpko-słodko, tropikalnie ( trochę jak jabłuszko zielone ). Czuć jednak było najbardziej, że to głównie aromaty. Żelków w całym kiślu było z 7.  Dziwnym doświadczeniem były jakieś przeroczystawe i drobniejsze gluty od żelków :/ Ponadto jeszcze z kropkami ( jakby ospę co najmniej miały ). Po spróbowaniu czuć, że jest bardzo gesty i musowy w strukturze, a mniej kiślowy... Proszkowy, a w tym słodko-gorzki, no i smakuje całkiem tropikalnie, lecz wcale naturalnie :/ Ogółem jest mało słodki wiec dla Was za pewne byłaby to idealna słodkość. Bardzo chemiczny, podrabiany smak i w dodatku z nutką goryczki. Konsystencja mimo, że nie gładka i aksamitna do końca, to przypadła mi do gustu... i jedynie ona... Nic poza tym. Ogółem bardzo gorzkawa i sztuczna w smaku ta zimna przekąska, gdzie goryczka wiele niszczy... Jak wypadły żelki? O tym poniżej... ( pasa)...
Pomarańczowy
W kubeczku nr 2. prezentowała się mocno pomarańczowa, nawet lekko w czerwień wpadająca barwa gotowego kisielku. Tak jak w poprzednim nie gładki do końca, tylko jakby musowaty i bardzo gęsty. Błyszczy się na matowo. Zawartość bardzo gęsta, na pewno gęstsza od kisieli na ciepło. W tym smaku wydawało mi się, że więcej było żelków... Również przy nim już upewniłam się na dobre, że dostępne one były tylko w dwóch kolorach jak same kiśle. Także tak jak w poprzednim smaku miałam parę dziwnych i podejrzanych, przezroczystych glutów... ( I to dosłownie z czerwonymi kropkami! Czyżby to były jakieś pierwotniaki? :O). Pachnie mniej proszkowo, ale za to bardziej intensywnie pomarańczowo skórką czy pomarańczowym odświeżaczem... Poza tym słodko, ale sztucznie... Tak tropikalnie cytrusami... Ale wiecie co... a ja narzekałam, że tamten jest gorzki, a ten smakuje jak skórka z cytrusowego owocu :/ Cierpki, gorzkawy ( ale za mało słodki przy tym :<). Cały proszkowy , sztuczny, doprawiony bardzo gorzkawą skórką bleee... Jeść się nie dało! Glutowata konsystencja ( coś jak rozpuszczająca się lub dobrze sprofanowana galaretka ) choć gęściutka, to robi się wkurzająca po spróbowaniu i rozczarowaniu goryczkowym smakiem... Podwyższyłam po tym smaku ocenę za pomysł i oryginalność, ale wtedy byłam jeszcze przed testem żelków... ... ... Ale gdybym wiedziała wcześniej, że to będzie gwóźdź do trumny, a nie programu... Zakończyłabym właśnie teraz ten test....
No więc jak żelki? Te przezroczyste i dziwne wytrącone jako produkt uboczny były miękkie i glutowate... A te, które miały być głównymi tancerzami? OMG! WTF!? Twarde i gumowe jak ( przepraszam, uniosłam się ) jak chole*a! Surowe wręcz i niezjadliwe! Przypominają w konsystencji grubą powłokę tranu czy oeparolu! I wcale nie przesadzam! Gumowe przyklejają się do zębów i nie da się ich zgryź jak gumowatą skórę czy żyłki w mięsach! W smaku kwaskowate, mało słodkie, nadal tropikalne... Bleee... Chociaż nie gorzkie tylko kwaskowate to nadal piekło! Totalnie jakbym jadła tą powłoczkę z leków ( z wątrobą rekina/wiesiołkiem/tranem) chyba to ten sam budulec :/ Wyrzuciłabym najchętniej to badziewie przez okno! ( Nawet nie macie pojęcia jak mnie nosiło, jak jadłam te kiśle xDD. Dobrze jest to mieć udokumentowane w Wordzie, jak się recenzje odtwarza :). Równie dobrze możecie sobie sami ugotować zwykły kisiel, ostudzić, wsadzić do lodówki i dorzucić do nich zwykłe żelki i gwarantuję Wam, że będą milion razy miększe i smaczniejsze od tych! Okropność... tak twarde jak z horroru! Jedyne co muszę przyznać tym morderczym żelkom, to jest to, że są lepsze w smaku od kiślów bo są słodsze i kwaskowato-orzeźwiające, pozbawione przy tym zbędnej goryczki... Ale z tą beznadziejną strukturą to pojechali na całego i zniszczyli cały smak... Mam przykre wrażenie, że producenci totalnie olali klientów. Jestem w szoku. Jedyne co je uratowało przed lotem nad dachem akademika to paskudztwo, to mój zdrowy rozsądek! Badziewie! Nikomu nie polecam wiec apeluje kochani: spieprzajcie! Odechciało mi się jeść do końca dnia dzięki nim! Podziękować :/
Nazwa: 
Zielony: Kisiel na zimno o smaku napoju Frugo mocno zielonego z żelkami w kwaśnej posypce o smaku napojów Frugo: mocno czarnego, pomarańczowego i zielonego.
PomarańczowyKisiel na zimno o smaku napoju Frugo mocno pomarańczowego z żelkami w kwaśnej posypce o smaku napojów Frugo: mocno czarnego, pomarańczowego i zielonego.
Marka: GELLWE/ Słodki Kubek/ Frugo
Producent: FoodCare Sp. Z o. o.
Skład:
Dostępne w opakowaniach: 39g.
Wartość odżywcza kaloryczna: ok. 68 kcal/100g. ( kubek kiślu ok. 214 g. ok. 144kcal ).
Cena: około 1,05 zł.
Zakupiony: Groszek





Zielony

W skali miau: 2- 
 W systemie dziesiątkowym: 2,5/10

***

Pomarańczowy

W skali miau: 1+
 W systemie dziesiątkowym: 2/10

Rozważenie ponownego zakupu: A fe! Nawet jakby mi dopłacano- stanowczo nie! :< Spierdzielajcie ludzie i unikajcie ich jak ognia... potwornie podstępne dziadostwo kusi zewnętrznie swym wyglądem :> 

41 komentarzy:

  1. Ja też lubię kisiele, ale tylko te owocowe! To to musi być jakaś pomyłka...normalnie mi się niedodbrze zrobiło :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja chyba od dzisiaj też tylko owocowe xD Oj tak to nie była pomyłka, to był życiowy błąd :D

      Usuń
  2. Ja nienawidzę kislu, więc nawet, jakby mial 6 miau nie ruszyłabym.A teraz przeczytawszy recenzje, to szkoda mi ciebie, że się z nimi uzerałaś, bo podobno naprawdękiśle Frugo to chemiczna pomyłka! Pewnie dosypali tam jeszcze czegoś ;D A, i pozdrów ciocie, bo ja też jestem niezrównoważona blondynka, więc ją doskonale rozumiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja tak przepadam ^^ toż to sama woda i proszek, nic złego :D Hahaha dziękuję za współczucie, wtedy naprawdę mi go brakowało :)
      Hahaha akurat dzisiaj przyjeżdża z wujkiem do nas w gości więc będę miała okazję :D Blondasy górą :D

      Usuń
  3. Jak byłam mała to zdecydowanie bardziej lubiłam budynie i to czekoladowe (tak samo moja młodsza siostra). Bardzo dobrze pamiętam białe talerzyki z czekoladowym budyniem, poustawiane na blacie kuchennym (4 sztuki). Budyń zjadłam ale tylko jak był lekko ciepły - zimnego nie ruszyłam bo już mi nie smakował... i nie mógł podejść wodą :P Te talerzyki z budyniem zapamiętam do końca życia :) Kisielowanigdy nie byłam :P

    Na cmentarz oczywiście zajadę - nie wyobrażam sobie by było inaczej ale oczywiście groby bliskich odwiedzam nie tylko w Święto Zmarłych... Nie potrzeba do tego Święta...

    Twoja ciocia jest świetna ;) Chyba była bardzo zmęczona i senna? Muszę jednak przyznać, że po części miała rację... o ile nie trafiła z restauracją to z tym pięknem miała i ma całkowitą rację. Oświetlone cmentarze nocą wyglądają wspaniale - są takie "magiczne" (w pozytywnym sensie), mają swój urok, czar... już nie bije od nich smutek a piękno :)

    A kisiele? Takie błyskawiczne (budynie również) zawsze były dla mnie podejrzane a te dodatkowo tak wyglądają... mało tego - wyglądają nieapetycznie ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja chyba kisiele, ale już nie pamiętam szczerze co bardziej... Na pewno teraz kisiele bardziej wolę ^^ Eeee... ja tam i zimny i ciepły zjadłam i nawet wodą podłażący, domowy i nie domowy, wybredna nie byłam :P

      Może i nie potrzeba, ale tak ustanowiony jest w Liturgii więc wypadałoby w tym dniu szczególnie....

      Nie ona jest po prostu postrzelona, a senna wątpie, bo zawsze zachowuje się troszkę ekhem... jakby sobie coś popijała :D

      Uwielbiam klimat wieczorny i te lampy ^^ Pisałam Magii cukru o tym:
      ,,Kocham tak chodzić wieczorem w Wszystkich Świętych po cmentarzu! Tak to niesamowicie wygląda... jakby dusze ludzi, którzy umarli nagle jeden rok w roku zabłysły i były pomiędzy nami <3 Co roku morduję rodziców byśmy wieczorem pojechali :) "

      Te to koszmar, ale znam wiele innych przepysznych kisieli, które dosłownie wypijam ( mimo, że pół litra ) w dwie minuty :P

      Usuń
    2. Trzeba dać im miłość i one tą miłość dadzą nam :) One lgnął do ludzi - nie lubią być same :) Ja miałam domowego króliczka - miał być miniaturka ale duży urósł :) Jeśli o nie dobrze dbamy to potrafią dożyć 10 a nawet i węcej lat :)
      A dlaczego króliki koleżanki były wredne? :)

      Wiesz, ze moja mama też za nim pomyśli to powie? W domu żartujemy, że trzeba jej pilniczkiem troszeczkę język przypiłować i Ona sama o tym wspomina :P Czasami palnie głupotę :P

      Ja Szczerbatka obejrzałam w internecie :) W telewizji również i oglądam go za każdym razem jak jest emitowany :)

      Wiesz jak byłam mała mama nie karmiła nas potrawami na słodko bo i starsze rodzeństwo tego nie lubiło :) Makaron był tylko domowy ale z czasem przestała go robić a ten sklepowy smakuje zupełnie inaczej... ja to nigdy nie byłam kluskowa ;P

      Chciałam o coś spytać - często w recenzjach spotykam się z określeniem "bagienko", "mulista", "błotnista" - co to do jasnej ciasnej oznacza? ;P Jedyne co przychodzi mi na myśl czytajac "błotnista" to mordoklejka, która zalepia usta ;p

      Usuń
    3. jak się je wypuściło to zakupkowały wszystko w promieniu paru metrów, gryzły, a jak na rękach chciało się pogłaskać to naiszczochały... uwierz mi nie mam miłych z nimi wspomnień :D Dobrze wiedzieć, że nie wszystkie są takie :D Mam wrażenie, że miniaturki nie istnieją, bo zawsze takie ogromne wyrastają mwahahaha :D

      Mam dokładnie tak jak twoja mama, po tatusiu, obydwoje nie zdążymy się ugryźć w język, a już nam głupio za to co powiedzieliśmy :D

      A ja jestem makaroniarzem i zawsze mama jak robiła kopytka, pierogi, uszka to zostawiała troche ciasta i robiła mi makaron domowy ^^ Albo jak już gotowała zawsze z torebki to potrafiłam stanąć przy durszlaku i sam wpierdzielać. OD tamtej pory gotuje mi więcej :D Nie wyobrażam sobie życia bez niego ^^

      molista poprawka mała :D Mulista jak już zasładza :) Molista, błotnista, bagienko.... możesz nie mieć pojęcia, bo jesz te tylko dobre czekolady :) Ale te z niższą zawartością, są tłustsze i rozpływają się w ustach ( szybciej wolniej, zależy od zawartości kakao) zazwyczaj tworząc krem tudzień właśnie swoiste bagienko :D niby to już nie stałą konsystencja, ale do płynnej zbliżona.... czujesz jak ciepła dosłownie zalepia, zatapia cały twój język, buzie :) OCzywiście to wszystko zazwyczaj pod wpływem temperatury, ale zdarzają się fenomeny, które pod wpływem samej nawet zimnej wody już się rozpuszczają :D Taki dowód na taki muł czy bagienko to chociażby położenie kostki czekolady na czymś ciepłym np: na owsiance i robi się wtedy taki kremik. Mam nadzieje, że jak najprościej Ci to wyjaśniłam ^^ Ale nie myl proszę błotnista z mordoklejką, tam nic poza jej nadzieniem nie może robić takiego wrażenia tam jeśli już to zakleja ona całą buzię i jej narządy :D

      Usuń
    4. Jak były małe to robiły kupki :) Tuptuś jak był mały to też gubił bobki (tak mówił mój dziadzio :) ), wysikał się w dywan a nawet ze dwa razy na mnie :) Jak podrósł to wchodził do klatki, siadał na kibelek (w klatce miał róg, gdzie się wypróżniał), załatwiał czynności fizjologiczne a potem ponownie wychodził z klatki i hasał lub leżał :) Ale jego synek Lejek to był troszkę dzikus.... jak biegał to oznaczał teren (stad nazwa), również prychał i czasami potrafił gonić człowieka po podwórku ;P Małe to było (mieściło się na dłoni) a niebezpieczne :P Ale i tak słodkie.. pamiętam jak raz biegał po działce i na sekundę z siostrą straciłyśmy go z oczu... Wpadłyśmy w panikę bo był bardzo mały i bez problemu mógł przecisnąć się przez przęsła ogrodzenia. Szukałyśmy go wszędzie i nic... w oczach miałam już łzy bo na osiedlu było dużo kotów i psów... ale potem po raz drugi spojrzałam pod świerka i on tam siedział... ciężar spadł mi z serca... :) Potem tato Lejka komuś oddał... mówił, że poszedł w dobre ręce.... Został Tuptuś i Trusia. Pewnego dnia Trusia zniknęła z domu - zaczęłam płakać. Okazało się, że tato nic nie mówiąc komuś ją oddał. Byłam na niego zła. Najpierw ją od kogoś wziął (Trusie porzuciła mama i wychowywała ją inna króliczyca ale jej właściciel zbytnio o nią nie dbał - trzymał w szopie i ona była trochę zdziczała... tato ją od tego pana wziął) a potem po roku oddał. I tak jak nigdy w życiu na nikogo długo się nie gniewałam, tak tacie miałam to za złe dość długo :( Tłumaczył się, że dwa króliki to problem ale dla mnie to nie było wytłumaczenie...
      A Trusia wyglądała dokładnie tak encrypted-tbn2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcQJnoZ1ehSn5LOBo8UhyK5fTFH3tYyTrIYiuZKPqhc6k5GpMVff9g (to nie jest moje zdjęcie, znalazłam je w internecie ale tak właśnie wyglądała Trusia)

      Wiesz nie zawsze to jest złe - czasem wychodzi zabawnie ;)

      U mnie w dzieciństwie na obiad zawsze były ziemniaki z czymś a jak zostawały to pierogi z serem i ziemniakami (które zaczynałam lepić w wieku 5-6 lat) :P Pierogi lubiłam i nadal lubię ale moze kluski mi się przejadły, że teraz za nimi nie szaleje? ;)

      A na niektórych blogach piszą "mulista", "błotnista" - dziękuję za poprawkę ;) A to już wszystko jasne :) Wyjaśniłaś to REWELACYJNIE :) Dziękuję :) Jednak w jednej sprawie się mylisz ;) Otóż czekolada z wysoką zawartością kakao również może przyjemnie rozpuszczać się w ustach, oblepiając podniebienie :) To tłuszcz/masło kakaowe jest odpowiedzialne za tą cechę, to ono nadaje tej kremowości, sprawia, że czekolada rozpuszcza się na języku - wspominałam o tym przy recenzji czekolad Gross z Lidla ;) Jeśli w czekoladzie tego tłuszczu/masła kakaowego jest sporo to czekolada będzie miała tą cechę jak np. czekolada 70% Gross :) Wczoraj próbowałam gorzkiej czekolady, która rzekomo w składzie miała ten tłuszcz a niestety rozpuszczać się nie chciała - wydało mi sie to podejrzane ;/

      Usuń
  4. Ciocia zaszalała! :D

    Kisiele z żelkami, i to jeszcze te od frugo!? Nie... jadałam je trzy lata temu i nie wspominam najlepiej. Są bardzo niesmaczne... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciocia tak zawsze xDD Ale nie piszę więcej, bo nie daj boże... kiedyś wyjdzie to na jaw :D

      Niesmaczne kochana, to mało powiedziane. Ooo? Były 3 lata temu? Szok... i ja ich nie widziałam :O

      Usuń
  5. Dawno nie jadłam już kisielu i w tym tygodniu to zmienię, ale kupię jakiś normalny, niefrugowy, bo takie smaki mnie odstraszają (Twoja recenzja i ich kolor także, no i te żelki - mam wrażenie że teraz taka moda, żeby wszystko produkować z dodatkiem żelek) :p

    A ciocie masz świetną :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kauflandzie są tanie i bezglutenowe! Polecam, znaczy na razie je tylko kupiłam i jeszcze nie próbowałam, ale kiedyś wcześniej już się na nie czaiłam ^^

      Z żelkami? Czy mnie coś ominęło? Jakie jeszcze produkty z nimi ostatnio spotkałaś, a może w ogóle? :P

      Hahaha ciocia wymiata :D

      Usuń
    2. Ciężko mi tak teraz coś wymyślić, może tak mi się tylko wydaje, ale odnoszę wrażenie, jak przeglądam recenzje na blogach, że sporo tego jest :P Tak mi się przypomniała Milka Choco Jelly, no i studentska ma takie żelkowate twory w środku... A i taki jogurt dziwny z żelkami w Almie widziałam, ale nazwy nie pamiętam :P

      Usuń
    3. Milka od dwóch lat jest w sklepach więc nie zwracam na nią uwagii xDD Studencką tylko jedną jadłam :D A o tym jogurcie pierwsze raz słyszę, ale zainteresowałaś mnie :) Ja nie zauważyłam, żadnych nowości z żelkami, widocznie mało spostrzegawcza jestem , jak zawsze :)

      Usuń
  6. FUJ FUJ FUJ! Ochyda! Raz kupiłam córce ten zwykły Frugowy i nigdy więcej, już jak zobaczyłam zdjęcie i napis frugo to wiedziałam, że to nie może być niz dobrego! A jeszcze ten ich skład, bleeee.

    Ciocia mistrz :) my na cmentarz nie pojedziemy do rodziny bo za daleko, ale znicze wczoraj przekazałam obu stronom rodzinki żeby pozapalali od nas (małe chore) a ja chcę wyskoczyć tylko na chwilę na grób przyjaciela, ale to na miejscu u nas w mieście. Małe chore to nie ma co ciągnąć biedaczek. Ale bardzo lubię ten klimat 1 listopada.. zawsze wieczorem chodzę na spacer tak po 20-21 jak już nie ma ludzi, lubię iść pomyśleć, powspominać i patrzec na te wszystkie znicze :) Taka moja mała tradycja już

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to jest trzy razy coś gorszego, ale i tak współczuje Twojej córeczce tego doświadczenia :)

      Ach... wiem co to znaczy odległość więc doskonale Cię rozumiem :) Też tak lubię i podobnie robię, ale w tym roku chyba nie będzie mi to dane, bo muszę się pakować, bo jutro wyjeżdżam z powrotem na studia :<
      A tradycje kontynuuj! :D

      Usuń
  7. Anegdotka genialna, hahahah. :D
    Za kisielkami nie przepadam, głównie dlatego, że mi się źle kojarzą, więc tu widzę, że nic nie tracę. :D
    Ocena i kisielki, jak widać, wypadły słabo, ale Twoja recenzja ich wyszła genialnie, hahahah. :DDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciocia po prostu jest geniuszem :D
      Eee tam, na pewno nie genialnie, ale na pewno komicznie. Bo ja jedząc testuje i zazwyczaj w tych notkach, sama odkrywam z Wami smaki :) Oczywiście później pare razy poprawiam i zmieniam, ale sens pozostaje ten sam :D U mnie nawet raz padło przekleństwo jak je jadłam! :D

      Usuń
  8. A ja jestem wierną fanką budyniu! :D
    Nie przepadam za kisielem, wyjątkiem jest tylko malinowy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja ostatnio wolę kisiele, a budyń sporadycznie :) No chyba, że w śniadankach w mannach czy owsiankach, bez niego często nie wyobrażam sobie śniadanka ^^

      Usuń
  9. Dla mnie kisiel mógłby nie istnieć. :D Za to budyń jak najbardziej. <3 Uwielbiam, zwłaszcza w wersji waniliowej. Frugo niech pozostanie w mej pamięci lepiej jako cudowny napój z dzieciństwa. Zwłaszcza zielone, jeju jakie to było dobre!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A spadajcie z tym budyniem, ja tam wolę kiśle :D Frugo, oj pijało się swego czasu, ale nie ja bo mi mama radioaktywnych pić nie chciała kupować, nadrobiłam to dopiero w liceum ^^ Nie pamiętam, który mi najbardziej smakował, ale pamiętam prze przetestowałam wszystkie i to nawet w tych dużych butelkach :D Miałam kolekcje na szafie, ale papo wywalił :)

      Usuń
  10. Swego czasu lubiłam budynie, kisiele (dawno nie jadłam), ale na widok tego... na czytanie o tym... mam ochotę uciec sprzed komputera. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha w takim razie cierpisz na podobny syndrom jak ja :D Ale ja musiałam to zjeść! xDD

      Usuń
    2. Zawsze mogłaś nakarmić sedes lub zlew. :P

      Usuń
    3. ale ja nie umiem wyrzucać jedzenia :<

      Usuń
  11. Kisiel na zimno plus do tego żelki? Jakby nam płacili to byśmy tego nawet palcem nie dotknęły :P
    Nie wiedziałyśmy, że tak kisiele lubisz. My też chętnie zjemy ale taką porządną zupę kisielową z naszymi mrożonymi owocami :) To nawet z pięć litrów możemy zrobić :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak będziecie robić następnym razem to odlejcie mi litr :D Mwahahaha a macie może gdzieś przepis z przyjemnością bym pojadła ^^ Bardzo je lubię, ostatnimi czasy o wiele bardziej od budyniów ^^

      A ja nie dosyć, że dotknęłam to jeszcze zjadłam :P To cud, że nie świecę radioaktywnie :D

      Usuń
    2. Nasza zupa zawsze robiona jest na tak zwane oko, także przepisu nie dostaniesz ale generalnie wszystkie owoce co masz gotujesz w wodzie i dodajesz mąkę ziemniaczaną ale żeby się nie zagotowało :) akurat my zamiast mąki ziemniaczanej dodajemy mąkę konjak :)

      Usuń
    3. a no fakt przecież już kiedyś nie raz o tym wspominałyście, ba nawet notke poświęciłyście :D Wybaczcie mam nieogar jak zawsze :)

      Usuń
  12. O fuj, żelatyna.
    3 razy nie, podziękuję.
    Mimo, że Frugo lubię. Szczególnie czarne.

    OdpowiedzUsuń
  13. Przeklnełaś! Czyli musiało być naprawdę źle. Ja już dawno, dawno coś z Frugo opisała, nie wiem czy żelki czy kisiel.Drugi raz nie mam ochoty i to szczególnie po twoim opisie.
    Co do kisieli, od dwóch tygodni mam w domu dwie Słodkie chwile w limitowanej wersji rozgrzewającej. W takim tempie to zjem je pewnie na lato xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha nic Ci nie umknie, ale masz rację :D Ale to takie niewinne przekleństwo, nawet nie... wulgaryzm :D

      Ja już jadłam ok. 2 tygodnie temu i nie chcący znowu usunęła mi się recenzja z chrupem od wedla :D Zdjęcia mam, ale opisu nie mam :) Siostra na szczęście już mi odkupiła, i może zjem w tym tygodniu :) Też kupiłam tylko dwie... miód i malina oraz cynamon i jabłko... inne nie dałabym rady z imbirem i gożdzikami. Jeżeli mam być szczera były dla mnie pyszne jako kisiel i byłam bardzo pozytywnie zaskoczona :D Koniecznie zjedz szybciej kochana! Jakbyś w tym tygodniu to byśmy mogły wstawić recenzję razem w przyszłą niedzielę ^^ I na skuszenie powiem jeszcze, że będzie Ci cieplej :D Nie daj się prosić xDD

      Usuń
  14. Muszę przyznać, że też lubię kisiele i też mi do nich nie po drodze. To taki produkt dobry na chore gardło, kiedy się mało je i przez większość dnia umiera. W ramach normalnego menu to ani się tym najeść, ani specjalnie rozgrzać. Długo biłam się z myślami, czy nie kupić tej nowej zimowej serii, ale kurde... nie będę się męczyć. Zostawię to innym :kaszle, by coś zasugerować: A co do kisieli Frugo... jak weszły, to kupiłam dwa czy trzy smaki. Ble. Jedyny naprawdę fany, który ostatnio jadłam, to Fisiel marchewkowy (z innymi owocami) Delecty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy tylko ja jestem taka naiwna na blogosferze i daje się naciągnąć na takie badziewia =.= ( odkaszluje bordowa na twarzy)... ... ... Ja pół kiślu jem naraz, do tego np. z pół paczki wafli ryżowych/ i dwa jabłka plus pomidor :D Na szczęście mnie nie przeczyściło, ale po budyniu już mam złe wspomnienia xDD

      Fisiel marchewkowy? :O Pierwsze słyszę! Muszę wygooglować! :D

      Usuń
  15. Łojezu, podziwiam Cie, że masz odwage próbowac tej strasznej chemii po to, by później przestrzec przed nią świat! Superhero blogosfery xD
    Nie tknęłabym tego za żadne skarby, chociaż lubie frugo i lody frugo też lubie, ale tego nie miałabym odwagi, chociaz jadłam w swoim życiu rożne dziwne rzeczy nawet robaki w curry xP A za kisielami to w ogóle nie przepadam, nie da sie tym najeść. Jem jedynie w przypadku grypy żołądkowej. Czyli raz na kilka lat xD
    Ciocia krejzol xD
    Na cmentarz lubię chodzić wieczorem ze względów estetycznych :D I przynajmniej wieczorem kończy sie rewia cmentarnej mody i zwijają stragany z ciastkami i balonami spod cmentarza ;_;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee tam nie łojezuniuj naprawdę :D Gdyby to była szlachetność kochana, a to po prostu niezdrowa ciekawość =.=
      Że co!?!? Że co!? Słucham!? Że niby robaki lepsze i to jeszcze w curry niż te żelki!? Coś w tym jest... ale że niby jadłaś!?
      ... ( myśli, myśli.... czaha jej dymi)
      Dziewczyno.... wymiatasz! :D

      Dlatego ja zawsze jem z całej torebki pół kg tego kiślu plus jeszcze cała kolację :D
      Ja jem parówki przy zatruciach, ale oczywiście cielęce :)

      Hahaha ciocia, sie wie! :D

      U mnie takich straganów nie ma, choć nie powiem, marzę by spróbować od paru lat ,,pańskiej skórki"... Ale to nie dla niej przyjeżdżam za każdym razem na cmentarz, tylko dla tych, których tak mocno kochałam :)

      Usuń
  16. To nie mogło dobrze smakować! Już na widok zdjęć mnie odrzuciło, sztuczne kolory masakra...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Frugo też ma takie kolory więc ciągle miałam nadzieje! Nadaremno...

      Usuń